Łączna liczba wyświetleń

środa, 22 maja 2013

Hej!! Chciałam wam pokazać rysunki mojej przyjaciółki Justyny P. :) Ma talent.. Projektuje ona też obrazki na bloga, które niedługo wstawię. :)








     Kolejny rozdział postaram się wstawić dziś lub jutro! :)


Teraz Zapraszam Do Oglądania !!!
Pomagajmy zwierzakom!!!!! ;p

http://youtu.be/YMw8lsfOxzU

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział III.

Szkolne przeżycia.

     Ehh.. Budzik. Wredne urządzenie. No cóż, ale trzeba wstawać.  Jak ja kocham moje łóżko! No cóż codziennie z nim zrywam, a i tak do siebie wracamy! :P Może jeszcze pięć minutek... Drzwi otworzyły się z hukiem.
-Wstawaj Sam, a tak to mówisz, że to ja się guzdrze. Chciałaś iść do szkoły to proszę. Wstawaj.
-Zmieniłam zdanie, wredna małpo.
-Dla ciebie Jane. Mama już dzwoniła do szkoły, że dziś idziesz do szkoły. Pozatym dzwoniła Agnieszka i  tez o to pytałam. Odpowiedziałam, że tak. Wstawaj.
     Wyszła z pokoju zostawiając mnie rozgarniętą i w kompletnej rozpaczy . Nie mam jednak ochoty tam iść. No cóż jednak nie zawsze można robić co się chce... Wstałam powoli z łóżka i się zachwiałam. Podeszłam do lustra i obejrzałam się w nim. Jednak to nie sen. Naprawdę byłam ładniejsza. Dobra wziąść się w garść. Na dziś wybrałam: niebieskie jeansy, brązowa bluzkę z długimi rękawami, na to biały sweterek, trochę ciemniejsza od koloru bluzki chustka na szyję, brązowe skórzane buty i biała torbę. Poszłam do łazienki i się przebrałam, następnie umyłam zęby, zrobiłam na głowie duży kok, a na środku wpięłam pastelową kokardkę.  Postanowiłam lekko pomalować oczy brazowym pudrem. Wtedy podkreślają mój kolor oczu,
już trochę zmieniony. Pozatym tak delikatny makijaż pasuje do mojej kreacji i tali. W końcu wyszykowana spakowałam książki, które nawet nie wiem czemu biorę, bo i tak nie miałam żadnej pracy domowej ani niczego się nie nauczyłam. Poprostu klapa. Nie miałam siły. Nie lubię szkoły
chodzę tam tylko ze względu na przyjaciółki. Chemia, Fizyka i Matematyka to nie dla mnie. Słowo daję. Wolę polski i plastykę. W-f katastrofa. W szkole mamy drużynę piłkarską. Jestem chyba najsłabsza. Zawsze jestem ostatnia na liście rezerwowych. Nigdy nie zagrałam w żadnym meczu. Koniec użalania. Czas ucieka.
      Zeszłam na dół, a mama, która robiła moje ulubione naleśniki z winogronową galaretką pochwaliła mój piękny strój. Zjadłam w pośpiechu śniadanie i pędem złapałam płaszczyk i torbę. W drodze do drzwi przekazałam klucze Jane i juz pędziłam na przystanek. Na miejscu odrazu spostrzegłam znajome twarze, które widzę codziennie. Agnieszka na czele gawędziła najgłośniej, Iza jak zwykle cichutko jej się rzysłuchiwała, Julita tez jej słuchała od czau do czasu mówiąc zdanie czy dwa. Zawsze Agnieszka najwięcej rozmawia w naszej grupce. Za Julitą stała... Justyna? Co ona tu robi? Zawsze jeździła samochodem. A tak szczerze mówiąc przyjaxnię się z nią, ale nic o niej nie wiem. Jest bardzo skryta. A tak w ogóle to wszystkie jestesmy takie. Każda ma tajemnicę, której nie powie drugiej.
-Hej wam! -Sam.
-Cześć. - odpowiedziały chórem.
-Co u was?
-Nic ciekawego. - Julita.
-To tak jak u mnie. Ciągła rutyna.- Iza
-Nudy, ale podobno nowe osoby wprowadzają się do RiverSoul.
-Aaa... To wiem. A czemu jedziesz autobusem? - Sam.
-A tak sobie. Chcialam z wami pogadać. Jak wasz autobus przyjeżdża to już dzwonek dzwoni.
-Okej. A o czym chcialaś pogadać?
-O wielu sprawach. Na przykład o nowym chłopaku, który będzie z nami w klasie. Podobno jest mega przystojny! :)
-Tak, tez słyszałam, ale tylko to. Nawet w aktach mojego taty nie było żadnych szczegółów. Jakby nie istnieli. Żadnych aktów urodzenia. Zero. Kompletnie nic.
-Dziwne... - Iza.
-Bardzo dziwne.. I podejrzane.- Sam.
-Będzie trzeba rozwikłać tę zagadkę. Będziemy jak detektywi w poszukiwaniu prawdy. - Julita.
-Możemy dowiedzieć się czegoś w szkole. Będzie chuczało od plotek.- Justyna.
      Nadjechał autobus.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział II. cz. II.

Powrót do domu.

      Mama przyjechała około 10 rano. Oczywiście sama, bo Jane była w szkole. Spakowała moje rzeczy z małej szafeczki i podała mi czyste do ubrania. Wstałam i poszłam do łazienki szpitalnej. Zamknęłam się w jednej z kabin i zdjęłam rzeczy, które miałam na sobie. Nałożyłam kremowe rurki białą bluzkę i miętowy sweterek w białe kropki. Moja mama ma bardzo dobry gust, ale wątpie by to ona wybierała rzeczy. Pewnie pomogła jej Jane, która jest znawcą mody. Całe szczęście, bo gdyby mama wybrała ciuchy to bym ze szpitala chyba nie wyszła. Całe szczęście wzięła tez moją kosmetyczkę. Wyszłam z kabiny. Kosmetyczkę polożyłam na blacie i wyjęłam tusz do rzęs. Przyjrzałam się swoim oczom i z przerażeniem stwierdziłam, że urosły mi rzęsy i zrobiły sie bardziej gęste. Tusz nie był mi już potrzebny. Schowałam go i wyszłam z łazienki. W drodze do pokoju wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był przystojny. Blond włosy, jasna cera, wysoki i te zielone oczy! Chłopak chwile mi się przyglądał. A potem mruknął:
-Przepraszam.
      I zwiał. Ehh.. Pewnie więcej go nie zobacze. Musiał być przejazdem, bo go nigdy tu nie widziałam. Gdy wróciłam do pokoju mamy nie było, pewnie brała wypis od lekarza. Usiadłam na łóżku i rozmyślałam, gdy do pokoju weszło dwóch policjantów.
-Ty jesteś Samanta Brig?
-Tak.- kiwnęłam głową.
-Mamy do ciebie kilka pytań w sprawie ostatnich wydarzeń.
-Nic nie pamiętam. Czy przypadkiem nie jesteście za młodzi?
-Nie. To by było na tyle. Dowidzenia.
     Gdy zapytałam ich o wiek to bardzo się speszyli, ale naprawde byli bardzo młodzi. Jakby niewiele starsi odemnie, a może w moim wieku? Już sama nie wiem. Pewnie wariuję. W końcu po 5 minuta weszła mam z karteczką w ręku.
-Chodź mam wypis.- uśmiechnęła się.
       W końcu wyjdę z tego przeklętego szpitalu.

******

       Gdy dojechałyśmy na miejsce chciałam jak najszybciej uniknąć rodzicielskiego przesłuchania, więc powiedziałam, że ide się odrabiać pracę domową i się uczyć. Mama nalegała żebym została w domu, ale gdybym miała zostać jeszcze jeden dzień ze swoimi myślami, które były w kompletnym chaosie to bym chyba oszalała. A tak przynajmiej spotkam się z przyjaciółkami. :) Napewno będą chciały wszystko wiedzieć i o tym co się stało i o nowych uczniach. Więc jutro nasza grupa detektywistyczn aidzie na zwiad!
-----------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że krotki, ale napisałam dziś 3 posty. :) Jutro jescze coś napiszę, albo wieczorem dziś. Miłego czytania.

 Rozdział II. cz. I.

Ploteczki i przepowiednia. 

     Obudziłam się ktoś szturchał mnie w ramię. Powoli otworzyłam oczy. Nademną pochylała się czarna czupryna. 

-Wstawaj śpiochu!

      I pomyśleć, że to moja najlepsza przyjaciółka. Normalnie sama nie mogę w to uwierzyć. Podciągnęłam się na łokciach i usiadłam. 

-Dzięki za miłe powitanie i pobudkę. - Burknęłam.

-Spoko. Zawsze jestem do twoich usług.- Wyszczerzyła się w szyderczym uśmiechu, a ja parsknęłam.

-Eh.. Diablica.-Sam.

-Aniołek.-sprecyzowała Agnieszka.

-Jaaasnee....

-Co tam słychać? Podobno napadł cię wilk.

-Już wszędzie od plotek?

-Wszyscy o tym gadają. Wilki tak sobie nigdy na ulice nie wychodziły.

    Na samo słowo "wilk" przechodziły mi dreszcze i cyba moja najlepsza kumpela to zauważyła, bo powiedziała:

-Dobra zmieńmy temat. Cały czas teraz się dziwnego dzieje w RiverSoul. Podsłuchałam rozmowę ojca. W tym roku mamy rekordową liczbę przybyłych nowych mieszkańców. Cztery nowe rodziny. Przejrzałam kartotekę z ich danymi. No, wiesz chciałam się dowiedzieć czy mają dzieci w naszym wieku. Dojdą do nas, dokładnie do naszej klasy.

-Ale kto?!

-Trzy siostry. Chyba nie sa spokrewnione, bo mają po dwa nazwiska. Ola, Patrycja i Dominika. Ta ostatnia ma na drugie chyba Jasmine. Jakaś Klaudia, z tego co przeczytałam to będzie mieszkała niedaleko ciebie. I chłopak. Michael Mike Black. Z takimi imionami i nazwiskiem musi być przystojny!

-Czekaj , ale to bez sensu zostały dwa tygodnie do ferii. I nagle tyle osób sprowadza się do małego miasteczka na odludziu? To w ogóle bez sensu.

-Masz rację. Coś się wydarzy w tym roku. Coś niesamowitego i dziwnego.

-Skąd wiesz? - parsknęłam.

-Czuje, a pozatym... Miałam wizję.

********

        Gdy Agnieszka wyszła. Ciągle zastanawiałam sie nad jej słowami. I nagle mnie olśniło. Moja noga! A jeśli dziwne zachowanie miejscowych wilków to nie przypadek? Szybko zrzuciłam kołdrę z nóg i podciągnęłam nogawkę. Nic ani śladu. A może to nie ta? Podciągnęłam drugą też nic. Dziwne, a gdzie blizny. Cokolwiek. Co dziwniejsze. Nogi miałam jakby trochę dłuższe i bardziej wysportowane. Nałożyłam kapcie, które przyniosla mi mama i poszłam do szpitalnej łazienki. Spojrzałam w lustro. Byłam wysportowana, jakbym chodziła na siłownie, a przeciez z w-f byłam kiepska. Włosy miałam dłuższe i były jakby w ładniejszym odcieniu. Skóra gładka. Smukła twarz, usta bardziej pociągające, a oczy były jasne. Wcześniej były brązowe teraz niemal zółte. Jak u stwora, który mnie zaatakował. Ciągle zamyślona wróciłam do pokoju i położyłam się spać.    


 Rozdział  I.

Atak.

      -Mamo!- Samanta właśnie przygotowywała się do szkoły.- Gdzie jest suszarka? Mamo!

      Nigdy nic nie mogę w tym domu znaleźć. Niewiadomo co, gdzie leży. Wieczne szukanie czegoś. O, jest! Oczywiście w pokoju Jane. Moja nieogarnięta siostrzyczka. Ahh.. Jakie życie, byłoby bez niej fajniejsze.

-Jane. Znowu nieodłożyłaś suszarki na miejsce. Naucz się w końcu. To nie takie trudne.

-No weź się odczep. Zapomniałam.

      Wysuszyłam włosy, spakowałam książki do swojej niebieskiej torby, na koniec stanęłam przed lustrem i poprawiłam swoje długie blond włosy. Zeszłam na dół i szybko zjadłam śniadanie. Kiedy kończyłam się już ubierać, mama była już gotowa, a Jane jeszcze spała. Normalnie nie wytrzymam z tą dziewczyną!

- Jane! Szybko ubieraj się. Wstawaj! Przez ciebie się spóźnimy! Jane!

-No już idę.

       W końcu moja niesforna siostra zeszła na dół ubrana. Nałożyła kurtkę i wywlokła się z domu, a  ja zamknęłam za nią drzwi. Wsiadłyśmy do samochodu i podałam klucz Jane, bo dziś wcześniej kończyła.

      Lekcje były żmudne i ciągnęły się w nieskończoność, dlatego Samanta bardzo się ucieszyła, gdy w reszcie nauczyciel, po wytłumaczeniu całej seri trudnych zadań, puścił wszystkic do domu. Niestesty i tak spóźnila się na ostatni autobus. Powrót na piechotę, to był trochę głupi pomysł. Było strasznie ciemno, a ulice byly puste. Nikt nimi nie przechodził od paru godzin. A teraz Sam szła sama chodnikiem. Nagle się zatrzymała, ponieważ coś za sobą usłyszała. Trzaski się nagłośniły koło lasu. Dziewczyna przyśpieszyła kroku. Chciała być jak najdalej stąd. Po okolicy krążyła plotka, że las jest nawiedzony. Podobno, gdy raz tam wejdziesz to już nigdy nie wyjdziesz. Brrr.. Oczywiście dziewczyna w to nie wierzyła, ale wolała nie ryzykować i omijać go z daleka. Niedaleko Samanty krzaki zaszeleściły. Stanęła jak wryta.

-Jest tam kto? Halo?

    Krzaki ponownie się poruszyły i wyraźnie było widać spomiędzy gałęzi wielkie żółte ślepia. Zaczęła uciekać. To coś ją goniło. Biegła ile sił w nogach.  Jej stukot nóg rozchodził się echem po całej okolicy. W panice wbiegła do mrocznego lasu. Obróciła się i w tej samej chwili zatrzymała. Za nią nikogo nie było. Potwór rozpłynął się w powietrzu. Przed nią wyrosła wielka postać. Żółte oczy wpatrywały się w nią. Ślina ciekła po owłosionym pysku. Futro lśniło w blasku księżyca. Postać stanęła na dwie łapy i zawyła do księżyca. Bestia wyglądała jak przerośnięty pies lub wilk. Zaczął powoli na czterech łapach zbliżał się do Samanty. Dziewczyna cofała się powoli do tyłu, monstrum nadal przybliżał się do niej. W pewnej chwili potknęła się o wystający korzeń. Wilk z niewyobrażalną prędkością rzucił się na nią. Z daleka słychać było ryk radiowozu. Krzyczała ile sil w płucach, a potwór zaciskał zęby na jej nodze. Samanta opadała z sił. Ciemność powoli ja pochłaniała. Ostatnie co słyszała to "Nic ci nie jest?"


******
      Sam obudziła sie z dziwnym bólem głowy. Strasznie się źle czuła. Była wypoczęta, ale obolała. Nic nie pamiętała. Co się stało? Dlaczego jestem w białym pomieszczeniu ? Do pokoju wszedła mama z Jane, a za nią facet w fartuchu. Lekarz? Czyli to szpital. Co ja robię w szpitalu? Czy coś mi jest?

   Otworzyłam powoli usta, by coś powiedzieć. Z ust wydało mi sie tylko lekkie chrząknięcie.

-Nie próbuj mówić. Spałaś kilka dni. Za parę godzin odzyskasz głos.

-Dziekuje panie doktorze.- mama.

-Nie ma sprawy. Dowidzenia i miłego dnia życzę.

-Dowidzenia i nawzajem.

    Otworzył drzwi i wyszedł zostawiając mnie z mętlikiem i mnóstwem pytań w glowie.

-Hej curuś. Jak się masz? Jak dobrze to mrugnij kilka razy.

    Powoli mrugnełam dwa razy. Nadal byłam obolała i nie miałam pojęcia co się stało.

-Pamiętasz coś?

      Pokręciłam głową.

-Policja mówi, że zaatakował cię wilk. Przynajmiej tak to wygląda. Najdziwniejsze, że zrobił to na ulicy. Zwierzęta robią się coraz odważniejsze.

      Nagle przebłyski pamięci. Wielkie, żółte oczy. Paszcza z szeregiem ostrych zębów. Zacisnęłam powieki. Łzy spływały mi po policzkach.

-Zostawimy cię. Lekarz powiedział, że jutro cię wypisują. Odpoczywaj. Wieczorem wpadnie do ciebie Agnieszka.

     Mama i Jane wyszły, a ja zaczęłąm rozmyślać nad wydarzeniami tamtego wieczoru. Próbowałam coś sobie więcej przypomnieć, ale nic. Byłam zmęczona, powoli pochłonęła mnie ciemność.


*****************************************************************
I tyle. Wiem, że krótko, ale jakoś nie mogłam się zmobilizować. do przepisania na komputer. Niedługo nowy dodam. Dziś się źle czułąm wic mam trochę czasu na pisanie. Miłego czytania. :)