Łączna liczba wyświetleń

piątek, 17 maja 2013

 Rozdział  I.

Atak.

      -Mamo!- Samanta właśnie przygotowywała się do szkoły.- Gdzie jest suszarka? Mamo!

      Nigdy nic nie mogę w tym domu znaleźć. Niewiadomo co, gdzie leży. Wieczne szukanie czegoś. O, jest! Oczywiście w pokoju Jane. Moja nieogarnięta siostrzyczka. Ahh.. Jakie życie, byłoby bez niej fajniejsze.

-Jane. Znowu nieodłożyłaś suszarki na miejsce. Naucz się w końcu. To nie takie trudne.

-No weź się odczep. Zapomniałam.

      Wysuszyłam włosy, spakowałam książki do swojej niebieskiej torby, na koniec stanęłam przed lustrem i poprawiłam swoje długie blond włosy. Zeszłam na dół i szybko zjadłam śniadanie. Kiedy kończyłam się już ubierać, mama była już gotowa, a Jane jeszcze spała. Normalnie nie wytrzymam z tą dziewczyną!

- Jane! Szybko ubieraj się. Wstawaj! Przez ciebie się spóźnimy! Jane!

-No już idę.

       W końcu moja niesforna siostra zeszła na dół ubrana. Nałożyła kurtkę i wywlokła się z domu, a  ja zamknęłam za nią drzwi. Wsiadłyśmy do samochodu i podałam klucz Jane, bo dziś wcześniej kończyła.

      Lekcje były żmudne i ciągnęły się w nieskończoność, dlatego Samanta bardzo się ucieszyła, gdy w reszcie nauczyciel, po wytłumaczeniu całej seri trudnych zadań, puścił wszystkic do domu. Niestesty i tak spóźnila się na ostatni autobus. Powrót na piechotę, to był trochę głupi pomysł. Było strasznie ciemno, a ulice byly puste. Nikt nimi nie przechodził od paru godzin. A teraz Sam szła sama chodnikiem. Nagle się zatrzymała, ponieważ coś za sobą usłyszała. Trzaski się nagłośniły koło lasu. Dziewczyna przyśpieszyła kroku. Chciała być jak najdalej stąd. Po okolicy krążyła plotka, że las jest nawiedzony. Podobno, gdy raz tam wejdziesz to już nigdy nie wyjdziesz. Brrr.. Oczywiście dziewczyna w to nie wierzyła, ale wolała nie ryzykować i omijać go z daleka. Niedaleko Samanty krzaki zaszeleściły. Stanęła jak wryta.

-Jest tam kto? Halo?

    Krzaki ponownie się poruszyły i wyraźnie było widać spomiędzy gałęzi wielkie żółte ślepia. Zaczęła uciekać. To coś ją goniło. Biegła ile sił w nogach.  Jej stukot nóg rozchodził się echem po całej okolicy. W panice wbiegła do mrocznego lasu. Obróciła się i w tej samej chwili zatrzymała. Za nią nikogo nie było. Potwór rozpłynął się w powietrzu. Przed nią wyrosła wielka postać. Żółte oczy wpatrywały się w nią. Ślina ciekła po owłosionym pysku. Futro lśniło w blasku księżyca. Postać stanęła na dwie łapy i zawyła do księżyca. Bestia wyglądała jak przerośnięty pies lub wilk. Zaczął powoli na czterech łapach zbliżał się do Samanty. Dziewczyna cofała się powoli do tyłu, monstrum nadal przybliżał się do niej. W pewnej chwili potknęła się o wystający korzeń. Wilk z niewyobrażalną prędkością rzucił się na nią. Z daleka słychać było ryk radiowozu. Krzyczała ile sil w płucach, a potwór zaciskał zęby na jej nodze. Samanta opadała z sił. Ciemność powoli ja pochłaniała. Ostatnie co słyszała to "Nic ci nie jest?"


******
      Sam obudziła sie z dziwnym bólem głowy. Strasznie się źle czuła. Była wypoczęta, ale obolała. Nic nie pamiętała. Co się stało? Dlaczego jestem w białym pomieszczeniu ? Do pokoju wszedła mama z Jane, a za nią facet w fartuchu. Lekarz? Czyli to szpital. Co ja robię w szpitalu? Czy coś mi jest?

   Otworzyłam powoli usta, by coś powiedzieć. Z ust wydało mi sie tylko lekkie chrząknięcie.

-Nie próbuj mówić. Spałaś kilka dni. Za parę godzin odzyskasz głos.

-Dziekuje panie doktorze.- mama.

-Nie ma sprawy. Dowidzenia i miłego dnia życzę.

-Dowidzenia i nawzajem.

    Otworzył drzwi i wyszedł zostawiając mnie z mętlikiem i mnóstwem pytań w glowie.

-Hej curuś. Jak się masz? Jak dobrze to mrugnij kilka razy.

    Powoli mrugnełam dwa razy. Nadal byłam obolała i nie miałam pojęcia co się stało.

-Pamiętasz coś?

      Pokręciłam głową.

-Policja mówi, że zaatakował cię wilk. Przynajmiej tak to wygląda. Najdziwniejsze, że zrobił to na ulicy. Zwierzęta robią się coraz odważniejsze.

      Nagle przebłyski pamięci. Wielkie, żółte oczy. Paszcza z szeregiem ostrych zębów. Zacisnęłam powieki. Łzy spływały mi po policzkach.

-Zostawimy cię. Lekarz powiedział, że jutro cię wypisują. Odpoczywaj. Wieczorem wpadnie do ciebie Agnieszka.

     Mama i Jane wyszły, a ja zaczęłąm rozmyślać nad wydarzeniami tamtego wieczoru. Próbowałam coś sobie więcej przypomnieć, ale nic. Byłam zmęczona, powoli pochłonęła mnie ciemność.


*****************************************************************
I tyle. Wiem, że krótko, ale jakoś nie mogłam się zmobilizować. do przepisania na komputer. Niedługo nowy dodam. Dziś się źle czułąm wic mam trochę czasu na pisanie. Miłego czytania. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz